Dołączył: 15 Mar 2010
Posty: 1118
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
|
Cel treningu: budowanie zaufania, dalsze przyzwyczajanie do dotyku, udoskonalanie prowadzenia na uwiązie
Czas: 25min
Pogoda: zima 6°C, trochę wietrznie, bez śniegu
Sprzęt: kantarek sznurkowy źrebięcy, lina 3.6m, carrot stick
Przywiozłam młodą do Bałtyckiej Zatoki dwa dni temu, a od tego czasu nic nie ćwiczyłyśmy. Wczoraj wyczyściłam ją tylko i dla zapoznania z terenem oprowadziłam po stajni, pokazałam halę, pastwiska i roundpen, ażeby nam się dzisiaj lepiej pracowało.
Dzisiaj natomiast wzięłyśmy się do pracy. Przyszłam do mojej cudownej podopiecznej ze szczotkami, kantarkiem i liną w rękach. Wyczyściłam ją dokładnie i popieściłam w jej ulubionych miejscach, między uszami i pod pyszczkiem. Pozwoliłam jej obwąchać kantarek, który już dobrze znała, po czym założyłam młodej,i po przypięciu liny wyprowadziłam na roundpen.
Najpierw postanowiłam pobawić się w zaprzyjaźnianie, aby wzmocnić jej zaufanie do mnie. Zwinęłam więc linę i zaczęłam ocierać nią o Perfect. Najpierw dotykałam ją po kłodzie, co nie stanowiło problemu, potem przeszłam wyżej, na szyję, a następnie głowę. Stała grzecznie dopóki nie zakryłam jej liną oczu. Wtedy trochę przestraszona zaczęła się wiercić, więc wróciłam na szyję, aby za chwilę znów dotknąć oczu i pyszczka. Powtórzyłam czynność kilka razy dopóki się całkowicie nie rozluźniła. Dotknęłam jeszcze liną wszystkich nóg. Postanowiłam pójść o krok dalej. Chwyciłam linę mniej więcej w połowie i częścią która nie była przypięta do kantarka młodej zaczęłam potrząsać, machać i kręcić koło niej. Najbardziej zaniepokoiła się, gdy ruszająca się lina była w okolicach zadu i przed oczkami klaczki, ponieważ były to miejsca leżące w jejmartwej strefie. Udało się pokonać jej strach i zastąpić go rozluźnieniem.
Nie zwlekając dłużej przeszłyśmy do ustępowania od dotyku na potylicę, czyli prowadzenia w ręku. Jest to jedno z najważniejszych ćwiczeń dla młodego konia. Przydaje się na co dzień, a także na wystawach. Nie zwlekając dłużej stanęłam na wysokości głowy Perfect. Wtedy młoda podszczypnęła mnie. Nie spodobało mi się to, przygotowałam się więc na kolejne szczypnięcie. Gdy klacz znów spróbowała mój łokieć był już w gotowości i klaczka nadziała się na niego. Zdziwiła się trochę, pewnie wcześniej ludziom podobało się to i nikt jej za to nie karcił. Przemieliła i teraz to ja byłam w szoku, że udało jej się zrozumieć , że tego nie wolno już po pierwszym upomnieniu. Rozluźniłam się i dałam jej przemyśleć dokładnie. Następnie zrobiłam dwa kroki, a klacz tylko jeden. Odwróciłam się przez ramie dalsze od konia i popatrzyłam na zad wrogim spojrzeniem. Nie zrozumiała. Przeszłam do następnej fazy- uniosłam delikatnie carrota do góry, aby po chwili uderzyć nim w ziemie za koniem. Zrozumiała i ustawiła się tak jak stałyśmy przy początku ćwiczenia. Dałam jej chwile pomyśleć, przemielić i spróbowałam znowu. Po kilku powtórzeniach, jednak niewielu, aby jej nie zanudzić chodziła tuż przy mnie uwrażliwiona na najdelikatniejsze pomoce. Czasami tylko próbowała brykać lub mnie wyprzedzać, jak to ona. Używałam już tylko pierwszej fazy czyli miny teściowej i tylko na zakrętach, żeby przyśpieszyła i nie zostawała z tyłu.
Uznałam, że to najlepszy czas na zakończenie sesji. Odprowadziłam Perfect do boksu i po wyczyszczeniu pogłaskałam i podziękowałam za współpracę. Byłam bardzo zadowolona.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Skrzydlata dnia Śro 13:22, 17 Cze 2015, w całości zmieniany 1 raz
|
|