Dołączył: 15 Mar 2010
Posty: 1118
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
|
Zamknięta w czterech ścianach zmierzyłam się ze swoją osobowością i dowiedziałam się, jak najlepiej czuć się przy koniach. Wyszłam z podkrążonymi oczami do stajni i otworzyłam wszystkie boksy klaczy wyganiając je na wybieg. Poszłam za nimi i patrzyłam.
Czas pędził szybko, a mój mózg tego nie brał pod uwagę - liczyły się konie, to jak się zachowywały i jak ustalały hierarchię. Najwyżej, jak mogłam się spodziewać, stały Arya i Brawura, jednak ta druga nie miała ochoty na podnoszenie swojej pozycji. Obie chodziły ze sobą i o dziwo Arya darzyła pewnego rodzaju szacunkiem srokatą klaczkę. Kolejna po nich była Calcifer, która kręciła się między nogami i podgryzała Infinitely, która koniecznie chciała znaleźć się w czołówce stawki. Dalej były Nominacja i nie co niżej Yatimah. I teraz najlepsze - Metaxa, Matt i Hecama stanowiły jakby oddzielną część stada - byli poza hierarchią i mogli dogadać się z każdym, ale również oberwać od każdego. Natomiast siebie nawzajem traktowali jak paczkę przyjaciół. Dziwolągi.
Po uzyskaniu tak ważnych dla mnie informacji stwierdziłam, że chyba robi mi się ciemno przed oczami. Okazało się, że jest godzina siódma wieczorem. Spędziłam więc to stadko do stajni. Z wielką myślą nakarmiłam towarzystwo i poszłam spać.
Na słomie w stajni.
Post został pochwalony 0 razy
|
|