Dołączył: 15 Mar 2010
Posty: 1118
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
|
1.Na wstępie Bombek był przyzwyczajany do wędzidła. Przyszłam do ogierka no i zaczęłam działać. Wzięłam najdelikatniejszą oliwkę, zanurzoną w ciepło roztopionych cukrze, wraz z masłem – powstało wędzidło o smaku karmelowym. Wzięłam Deresza na padok, by go trochę uspokoić, bo był bardzo spięty. Pojadł trochę trawki, i po chwili przywiązałam go do ogrodzenia, gdzie nie było już trawy by go nie kusiła. Pokazałam mu wędzidło, na co wzdął chrapy i skulił uszy. Szybko się uspokoił czując smak karmelu. Ogier zafascynowany wspaniałym zapachem zaczął obwąchiwać wędzidło, a potem je lizać. Wykorzystałam moment w którym otworzył buźkę i dyskretnie wsunęłam mu wędzidło do pyska wraz z kawałkiem marchewki uważając by nie uderzyć go po zębach. Wędzidło przywiązałam do kantara. Wszystko było dobrze do czasu.. New Bomb po chwili zaczął wariować i rzucać się. Złapałam uwiąz, kilka razy szarpnęłam, bo gdybym tego nie zrobiła już by go przy mnie nie było. Gdy się opanował pogłaskałam go po chrapach, a on zaczął robić różne dziwne miny by tylko wypluć to metalowe coś co jest w jego gębie. Gdy w końcu ugiął się trochę i przyjął wędzidło zaczęłam go oprowadzać. Gdy lekko ciągnęłam za uwiąz ogier wariował, gdy wędzidło przesuwało mu się w pysku. Przeszliśmy się kilka razy po czworoboku, aż w końcu z bólem serca Bombek był zmuszony chodzić spokojnie z tym czymś w pysiu. Jednak nie oparł się pysznemu smaku wędzidła i zaczął je mamłać w pysiu. Następnie wróciliśmy do stajni, zdjęłam mu z pysia kantar wraz z wędzidłem i włożyłam zwykły sznurkowy. Dałam mu dużą marchewkę.
2.Dzisiaj również dzień poświęciliśmy na przyzwyczajanie do wędzidła, tylko, że tym razem wędzidło poszło w ruch razem z ogłowiem westowym, z normalnym wędzidełkiem. Gdy wpadłam do Stajni Centralnej Deresz obserwował uważnie co się dzieje w stajni. Gdy mnie zobaczył zaczął wesoło strzyc uszami. Na powitanie jak zawsze dostał cukierka, chociaż nieraz zdarzała się soczysta marchewka. Pogłaskałam go i poszłam po ogłowie, z wędzidłem. Oczywiście wędzidło było optaczane w karmelu, tak jak wczoraj. Poklepałam konika gdy wróciłam do niego z ogłowiem i pokazałam mu nowy przedmiot. Bombek uważnie obserwował co to jest, dając we znaki, że nie za bardzo mu się to podoba. Jednak po chwili poczuł karmel – to wyglądało jakby powiedział mmm, jak ładnie pachnie. No dobra. Weszłam do boksu razem z pomarańczową marcheweczką oraz cukierkiem. Poklepałam konika i jeszcze raz pokazałam mu ogłowie. Był zafascynowany zapachem karmelu, że nawet nie zainteresował się rozpinaniem pasków w ogłowiu. Gdy miałam mu wkładać ogłowie wraz z wędzidłem wyjęłam marchewkę. Położyłam na ręce marchewkę i wędzidło, a drugą ręką trzymałam ogłowie. Powiedziałam spokojnie do koniśka, a on nie przejmując się niczym dał sobie włożyć do pysia wędzidło i wsunąć dalej ogłowie. Byłam z niego dumna, myślałam że będzie się sprzeciwiał, a tu proszę. Był naprawdę niewzruszony sytuacją, że ma to brzydkie coś w pysku razem z jakimiś skórzanymi, czarnymi paskami. Pochodziliśmy trochę w ogłowiu i postanowiłam, że na dzisiaj starczy.
3.Przyszłam do konia. Dzisiaj czekała nas o wiele cięższa praca niż wczoraj – zakładanie pasa do lonżowania. New Bomb wyraźnie ucieszył się na mój widok. Weszłam do jego boksu i jak zawsze dostał cukiereczka. Poklepałam konia i włożyłam mu kantar. Potem poszłam po cały sprzęt do siodlarni – ogłowie, pas do lonżowania, lonża, ochraniacze. Dzisiaj pojeździmy w ogłowiu angielskim ^^ Wróciłam do Deresza i poklepałam go po łopatce. Ogier był zadowolony z pochwały, a ja zaraz wzięłam się do czyszczenia wrednego Quartera. Co raz polował, a to na moją rękę lub na moją nogę. A jeszcze innym razem strasznie spodobały mu się moje palce ^^ Kilka razy na niego krzyknęłam bo ileż można być takim upierdliwym. Gdy Bombek był już czysty podeszłam do niego i zdjęłam kantar. Kantar powiesiłam na wieszaku i wzięłam ogłowie. Wzięłam wędzidło do ręki i włożyłam mu je do pysia – nawet się w ogóle nie sprzeciwiał i był grzeczny. Wsunęłam dalej ogłowie za uszy i zapięłam podgardle oraz nachrapnik. Deresz nie wykazywał zainteresowania pasem, nawet na niego nie zerknął. Przypięłam lonżę do kółka wędzidłowego od ogłowia i poszliśmy – ja razem z pasem do lonżowania w ręku. Poszliśmy na halę, bo mróz owładnął wszystko i było cholernie zimno – do tego wiał wielki wiatr. Gdy tam dotarliśmy póściłam Dereszowatego by sobie poganiał po hali. Wykazywał wielki zapas energii, poprzez bardzo szybkie galopy po hali i wielkie bryki. Gdy się już wyganiał podeszłam do niego z wyciągniętą dłonią na której leżała marchewka – zjadł ją i dostał ode mnie jeszcze 2 kawałeczek. Potem położyłam pas na środku hali i położyłam na nim marchewkę, tak dyskretnie by to ogier myślał, że to pas mu ją dam. Tak wiem, jestem głupia, Deresz jest ode mnie inteligentniejszy przecież, wie że to ja tam położyłam xD Wziął marcheweczkę z pasa i zaczął grzebać swoimi chrapami przy okazji badając wnętrze sprzętu. Potem odciągnęłam go i wzięłam na lonżę. W końcu to druga jego lonża, wcześniej troche go pouczyłam chodzenia, ale jeszcze i tak nie wszystko umie. Przypięłam ponownie lonżę i kazałam ogierowi stępować. Stępowaliśmy w 2 strony 10 minut – potem kłus. New Bomb żwawo kłusował co raz zerkając na mnie i uważnie słuchając moich poleceń. Po 10 minutach kłus w 2 strony, dałam mu zrobić 2 kółka galopu i zatrzymałam. Pozwoliłam mu obejrzeć dokładnie pas – tym razem trzymany w moich rękach. Wtykał wszędzie chrapy co raz to się wszystkim ciekawiąc. Po kilku minutach – które były przeznaczone na zapoznanie się ze sprzętem, dotknęłam jego grzbietu. Ani drgnął więc jeszcze kilka razy przejechał ręką – również żadnej złej reakcji. Poklepałam Deresza i wzięłam pas – zaczęłam dotykać jego grzbiet, brzuch nogi nim. Oglądał się co robie, ale nie próbował mi przeszkodzić. Gdy obydwie strony ogiera zapoznały się z pasem, najdelikatniej jak umiałam położyłam je na grzbiet Quartera. Ogier drgnął i się spiął. Zdjęłam znów delikatnie pas i podeszłam do ogiera. Masaż T-Touch się przydał. Gdy zaczęłam kreślić kółka koło uszu i na czole konia, potem przechodząc na szyję ogier się uspokoił i odprężył. Już nie miał napiętych mięśni i widać, że bardzo pasowałoby mu gdybym ciągle to robiła. Jednak trzeba było wracać do pracy. Znów wzięłam pas i lekko położyłam na grzbiecie konia, tym razem znowu drgnął, ale nie zdjęłam. Dałam mu całą marchewkę, by zakładanie czegoś kojarzył z czymś miłym. Po chwili się uspokoił i pooprowadzałam go po hali. Popręg nie był zapięty, był przerzucony przez siodło. Był oprowadzany przeze mnie na hali przez dobre 5 minut. Co chwila dostawał smaczek gdy grzecznie szedł. Potem postanowiłam bardzo lekko podpiąć popręg. Wzięłam go i najpierw przełożyłam przez brzuch. Przyzwyczaiłam ogiera do tego, że dotyka go jakieś coś na brzuchu. Po kilku minutach najlżej zapięłam popręg. Bomb popatrzył się na mnie, szeroko wzdął chrapy i skulił uszy. No bo przecież, jak ja śmiałam zrobić coś takiego. Mówiłam do niego spokojnym głosem i dałam smaka. Deresz po chwili się uspokoił. Pooprowadzałam go ponownie po chali, tylko że tym razem z podpiętym popręgiem. Szedł normalnie, ale widać było, że popręg wyraźnie mu przeszkadza. Po kilku minutach oprowadzanek zdjęłam siodło i zaprowadziłam ogiera do stajni. Tam dostał marchewę, a ja poszłam do siodlarni.
4. Kolejne dni były przeznaczone na zapoznawanie się z pasem i noszenie go na grzbiecie z podpiętym popręgiem. Oprowadzałam go na hali, a potem szliśmy tak na spacerki do lasu. Przez kolejne dni coraz bardziej podpinałam pas, aż w końcu był podpiety prawidłowo. Ogier czuł dyskomfort, ale masaże z pasem T-Touch i dostawanie smaków za noszenie go dały efekt. Ogier rozluźniał się chodząc w pasie. Następnie zaczęłam brać lonżę. Lonżowałam go na stępa na początku. Dobrze reagował na moje polecenia, za co za każdym razem był chwalony, a nie raz również dostawał cuksa. Potem zaczynały się kłusy na pasie. Ogier mimo, iż nie miał żadnej patentu pomocniczego na sobie, nie chodził z zadartą łepetynką. Trzymał ją w dole, co mnie dziwiło. No, ale cóż potem zaczniemy western, więc główka w dole jest plusem. Nauczyłam go reagować na komendy głosowe, prawie że bez bata. New Bomb strzelał ciągle bryki przy galopie, ale to u niego normalne. Przez te dni ciągle pracowaliśmy na lonży.
Post został pochwalony 0 razy
|
|