Forum Stadnina Koni "Avarosan" Strona Główna
Autor Wiadomość
<   
Śmietnik /
Boks VIII / Treningi   ~   Trening na zaufanie
Skrzydlata
PostWysłany: Śro 19:41, 05 Sty 2011 
Królowa Śniegu


Dołączył: 15 Mar 2010
Posty: 1118
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5


Jutro bierzemy udział w konkursie dośćnietypowym więc postanowiłam sprawdzić czy uda nam się jako takowykonać zadania, które na nim będą Wprowadziłam Syriusza do boksu iszybko go wyczyściłam następnie wsunęłam na jego łepek kantarek iprzyczepiłam do niego linkę. Wyszliśmy na zewnątrz. Wciąż leżało sporośniegu i było dość mroźno. By nie męczyć konia na twardej ziemiposzliśmy na halę. Tam za nim wsiadłam na Syriusza ustawiłam w rządziekoło siebie 3 przeszkody wysokości 70 cm, potem postawiłam na słupku odkażdej z nich kijek. Następnie przeszłam w inny koniec ujeżdżalni i tampostawiłam 2 przeszkody w szeregu ze sporym odstępem o wysokości 40 cm.Dalej idąc w kolejny koniec ujeżdżalni (dobrze, że są 4 " border="0"/>) chwyciłam ze sobą walające się po ziemi drążki. Tam za pomocąkavaletek i zebranych drągów stworzyłam coś w stylu labiryntu, nakoniec nadmuchałam 4 kolorowe balony i puściłam je by walały się pocałej hali. Syriusz spojrzał na mnie z ukosa ale to nie był koniecgłupot. W jednym miejscu w moim labiryncie rozłożyłam na ziemi kawałekszeleszczącej foli, po której mieliśmy przejść. Dalej wyjęłam zkieszeni 3 szeleszczące worki i rozmieściłam je w wybranych miejscachujeżdżalni(na przeszkodzie, na ścianie i na ziemi). Na koniecprzytargałam z zaplecza drągi straszaki i sporych rozmiarów kolorowąbeczkę, drążki wbiłam w ziemię tak, że wyglądały jak słupy, a beczkępostawiłam dokładnie na środku hali. Ogólnie tyle się na chodziłam, żepadałam z nóg, ale trening czas było zacząć. Przywołałam Syriusza,który przez cały ten czas dzielnie człapał za mną ale potem mu sięznudziło więc poszedł sobie poganiać za balonikami, których rzekomomiał się bać ale on uznał je za kolorowe piłki. Na szczęście żadnego znich nie udało mu się złapać. na moje zawołanie przylazł do mnie istanął czekając na to co zrobię. Ja chwyciłam go za linkę, któraspoczywała na jego grzbiecie i podeszłam z nim do schodków. Tamwdrapałam się na niego i ruszyliśmy stępem. Chwilę pochodziliśmy żebysię obudził, a następnie za kłusowałam. W tym tempie postanowiłampokonać labirynt ponieważ było on dość ciasny i nie chciała ryzykować,że Syriusz przypadkiem nadepnie na drąg w galopie i zrobi sobiekrzywdę. Wjechałam kłusem w nasz tor, Na ogrze nie robił on żadnegowrażenia. Spokojnie zrobiliśmy zakręt, potem kolejny i naglewjechaliśmy na folie, Syrek wzdrygnął się gdy poczuł ją pod kopytami iusłyszał jej dźwięk ale ja kompletnie tym nie wzruszona ponagliłam gołydką. On znając zasadę - ona się nie boi to ja też nie pokłusowałdalej. Zrobiliśmy jeszcze jedne zakręt i koniec. Teraz nadszedł czas naslalom przez przeszkody. Zrobiłam woltę w kłusie. Lekko zebrałam kunia,który ładnie się zaokrąglił i dałam sygnał do galopu. Gniady ślicznieruszył przed siebie. Jak to zwykle jak wystrzelony z procy ale szybkogo spowolniłam, zrobiliśmy koło w galopie wokół hali mijając po drodzeszeleszczącą siatkę, na jej dźwięk Syriusz wyraźnie się podekscytował.Postawił uszy i nasłuchiwał. Widząc ją jego uważne skupienie odpłynęłojakby mówił e tam to tylko siatka i spokojnie pogalopowaliśmy dalej.Zbliżyliśmy sie do przeszkód, skręciła na środek ujeżdżalni, zrobiłamspory zakręt i kierując ogierka na przeszkodę dałam mu łydkę, długinajazd i poprawny skok, ja sięgnęłam po patyk ale źle policzyłamodległość i zamiast go złapać zwaliłam go otwartą dłonią.Wylądowaliśmy. W miarę możliwości mojego 3 i pół latka zrobiłam ostryzakręt i najazd wyszedł nam średniej długości ale szybko zrobiliśmy gow czasie więc było okej. Skoczyliśmy po raz drugi, tym razem chwyciłampatyk i triumfalnie wylądowałam, zapominając że nie mam siodła więclekko się zsunęłam. Szybko wróciłam na normalną pozycję, zrobiłamzakręt i zbliżałam się do trzeciej przeszkody kiedy zdałam sobiesprawę, że rękę którą mam złapać patyk mam już zajętą przez poprzednibadyl, nie chciałam nim rzucać ,więc szybko przełożyłam go do drugiejdłoni całkiem puszczając linkę, na której jechałam. Tak bez kontroli nawodzach skoczyłam trzecią stacjonatę. Złapałam patyka i wylądowałam.Pogalopowaliśmy prosto przed siebie, ale przesunęłam ciężar iskręciliśmy w bok, potem zablokowałam konia miednicą i Syriusz czującto momentalnie przeszedł do kłusa. Wciąż kurczowo trzymałam się patykówi dopiero kiedy już stępowałam zrzuciłam je na ziemię. A następnie samazsiadłam z ogiera chwaląc go za dobre skoki. Zdjęłam linkę z jegogrzbietu i całkowicie ją odczepiłam, następnie powiesiłam naprzeszkodzie. Poprowadziłam chwilę Syrka za kantar a kiedy załapał żema leźć za mną puściłam go i zaczęłam biec. Ja co prawda byłam jużzmęczona to jednak gniady tryskał energią, pokłusował za mną. Podobałymu się te zabawy. Biegłam coraz szybciej, ogr wyciągnął kłus i złatwością nadążął, biegłam i biegłam aż w końcu skoczyłam przezprzeszkodę. Syriusz chwilę zwolnił nie wiedząc czy też ma skakać alezobaczył, że biegnę dalej więc też skoczył, obejrzałam się na chwilę izobaczyłam jak pędzi kłusem wpatrzony we mnie swoimi wielgachnymioczami. Zapatrzyłam się i zamiast skoczyć następną przeszkodę wleciałamprosto w nią. Wywaliłam się i przekoziołkowałam na jej drugą stronęgdzie zatrzymałam sie na tyłku. Syrek za mną skoczył przeszkodę izatrzymał się tuż obok mnie jak zwykle prawie mnie taranując. Spojrzałna mnie i trącił mnie łepetyną. Ja pogłaskałam go po chrapkach, a potemobjęłam jego szyję, którą zaraz podniósł stawiając mnie na nogi.Otrzepałam się z piachu jeszcze raz pogłaskałam konia i pobiegałamdalej. On za mną. Zawróciliśmy i skoczyliśmy te dwie przeszkody tymrazem bez gleby. Na koniec pomiziałam trochę mojego konia i wtedyprzypomniało mi się o rozstawionych na hali straszakach, które przezcały trening tu były a ja o nich zapomniałam, Syriusz w ogóle się ichnie bał, a przynajmniej nie dał tego po sobie znać. Pochodziliśmytrochę stępem, a potem wsiadłam na niego zpowrotem na tak zwanego"martwego Indianina" i przewieszona przez jego grzbiet wyjechałam zhali. Ponieważ mały wiedział gdzieś iść w ogóle nim nie kierowałam. Wkilka chwil byliśmy już na łące. Ja padałam z nóg od tego biegania więczeskoczyłam z Syriusz, dałam mu buziaka i marchewkę, a następniewyszłam z łąki marząc tylko o kąpieli.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)

Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Strona 1 z 1
Forum Stadnina Koni "Avarosan" Strona Główna  ~  
Śmietnik /
Boks VIII / Treningi

Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu


 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach