Pokazy - reakcja na zatrzymanie, prowadzenie w ręku

Królowa Śniegu

Rycia była dzisiaj gotowa na kolejny trening z ziemi. Dzisiaj chciałam z nią poćwiczyć zatrzymywanie się oraz chodzenie po trójkącie.
Klaczka była dzisiaj jakaś taka strasznie spokojna, jakby dostała środków uspokajających.

Wyszłyśmy na halę, gdzie na spokojnie zaczęłyśmy od zatrzymywania ze stępa. Klaczka na początku nie wiedziała, o co mi w ogóle chodzi, ale tak, czy siak się zatrzymywała, kiedy ja to robiłam. Głaskałam ją wtedy i nagradzałam smakołykiem, więc zrozumiała. Stawała całkiem równo przednimi nogami, tylne miała rozstawione troszeczkę - jedną bardziej do przodu, drugą bardziej z tyłu. Wyglądało to nieźle, chyba nawet tak jak powinno. Pochwaliłam ją smakołykiem i zaczęłam znowu z nią stępować po trójkącie. Minęło kilka minut zanim zdecydowałam się na kłus. Rycia szła energicznie i z klasą, jednak ten jej chód z potykaniem się... Troszeczkę zaczęłam ją drażnić palcatem po tych wygiętych nogach i coś tam zdziałałam - działał wcześniejszy trening, kiedy to właśnie takie drażnienie wpłynęło znacząco na jej podnoszenie nóg w kłusie. Pochwaliłam ją, gdy zaczęła iść wręcz normalnie, jak przystało na normalnego konia.
Aby nie zepsuć efektu przeszłam z nią do stępa i zatrzymałam jeszcze kilka razy. Za każdym Rycia stawałam nieźle - przednie nogi prawie razem, tylne osobno, nie co wyciągnięta. Jednak kilka startów dało jej do zrozumienia, jak trzeba się zachowywać.
Pogłaskałam ją po szyi i po raz ostatni zakłusowałyśmy. Udało mi się odpocząć, więc na spokojnie poprowadziłam ją po trójkącie w wyższym chodzie. Rycia zapamiętała dużo - podnosiła nogi wyżej, nawet przestawała "szurać" kopytami, a co ponadto, to zaczynała się w niej pojawiać iskierka temperamentu.
Pogłaskałam ją, gdy zwolniłyśmy do stępa. Przez kilka minut spacerowałyśmy już po całej hali, aby odetchnąć.

Gdy już Rycia się uspokoiła zabrałam ją do stajni, obdarowałam smakołykiem i zostawiłam w boksie.