Dołączył: 15 Mar 2010
Posty: 1118
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
|
Wałaszek przyjął już siodło, więc o to się nie martwiłam.
Dzień pierwszy.
Po osiodłaniu przelonżowałam konika i spróbowałam wsiąść. Wyraził zgodę, więc usiadłam w siodle nie wsadzając nóg w strzemiona. Wygłaskałam go i po zejściu zaprowadziłam do stajni.
Dzień drugi.
Dzisiaj Szymon pomagał mi i trzymał Matta. Wsiadłam na niego, a gdy nie było sprzeciwów - poprowadził mnie na nim. Matt się spisywał, wręcz nie buntował, sprawiał wrażenie już dosiadanego. Wiedziałam jednak, że to tylko złudzenie.
Dzień trzeci.
Czekała mnie lonża na Macie. Szymon przelonżwoał mnie na nim w trzech chodach - wałaszek chodził tak, jakby mnie nie było. Wzięłam więc wodzę i poprosiłam Szymona, żeby mnie puścił. Pogłaskałam wałacha i dodałam mu łydkę, lekko cmokając. Wałaszek poszedł, kłusem również.
Dzień czwarty.
Dzisiaj skupiłam się na jeździe na hali. Wałaszek, gotowy, trafił pode mnie i przeszkoliłam go w trzech chodach. W stępie i kłusie nie było problemu, w galopie szedł niepewnie, nie miał jeszcze dobrej równowagi, ale się starał, więc go pochwaliłam. Po treningu go rozstępowałam i zaprowadziłam do stajni.
Post został pochwalony 0 razy
|
|