Skoki do L - luzem

Królowa Śniegu

Dzisiaj chciałam wziąć Aryę na skoki luzem. Przygotowałam sobie zestaw trzech przeszkód oraz tunel na hali. Między przeszkodami były dwa foulee różnicy, a przeszkody różniły się o 10cm. Pierwsza na początek miała 40cm i była kopertą, druga 50cm i była stacjonatą, a ostatnia okserem o wysokości 60cm i szerokości 30cm.

Wprowadziłam Aryę na halę, na środek, gdzie było wolne miejsce i zaczęłam ją stępować na lonży. Energiczny krok do przodu, żeby przygotować ją na skoki. Dalej zakłusowanie na obie nogi, szybkie, energiczne biegi dla konkretnego rozgrzania. Na koniec galopy, szybkie i stanowcze, pełne energii, aby klacz rozbujała się dokumentnie.

Po rozgrzewce puściłam ją w korytarz i popędziłam stanowczym galopem na przeszkody. Skok, wysoki, z ładną pracą przodu, ale i tyłu, kolejny skok, nieco wyższy, z podobnym skutkiem, ładny i czysty. Widać było, że klaczka to bardzo lubi.
Podniosłam jej przeszkody, dwie ostatnie o 10cm. Puściłam klaczkę po raz kolejny w korytarz i pognałam ją energicznie do przodu. Arya poszła sprawnie do przodu, skoczyła pierwszą, drugą i na trzeciej wykonała piękny, okrągły łuk, wygięła się i wylądowała z gracją po drugiej stronie. Pochwaliłam ją głosem i szybko podniosłam ostatnią przeszkodę o kolejne 10cm. Miała w tym momencie 80cm i nie stanowiła żadnego problemu dla klaczki. Szła jak burza, chętnie skacząc każdą przeszkodę po kolei. Pochwaliłam ją i kierowałam dalej, na wyższą, już 90-centymetrową przeszkodę, którą pokonała bez problemu, chociaż już bez tak ogromnego zapasu, jak to lubiła robić. Skoczyła wysoko ponad to, co powinna, ale tak czy siak ładnie, z gracją, delikatnie. Pochwaliłam ją i na koniec dałam jej metr. Klaczka skoczyła go, jednak był to jej szczyt na dzień dzisiejszy.
Rozkłusowałam ją porządnie i rozstępowałam. Klacz chodziła już lekko zmęczona, bo chociaż była dobrze przygotowana na tego typu skoki, to jednak skakała tyle pierwszy raz i ją to zmęczył. Zaprowadziłam ją do boksu, tan zdjęłam sprzęt i zostawiłam.